Autorytet Biblii cz. I. Biblijne chrześcijaństwo.

Autorytet Biblii cz. I. Biblijne chrześcijaństwo.

Autor: Bogusław Jasiewicz

Wiadomo wszem i wobec, że ewangeliczny chrześcijanin jest biblijny. Sami ewangeliczni chrześcijanie często podkreślają, aby odróżnić siebie od tych, którzy hołdują tradycji, że są biblijni. Co to jednak tak właściwie znaczy być biblijnym chrześcijaninem? Czy to oznacza, że taki chrześcijanin zawsze pod pachą nosi egzemplarz Biblii? A może bycie biblijnym chrześcijaninem znaczy to, że ktoś taki umie cytować fragmenty Biblii z pamięci? A może bycie biblijnym chrześcijaninem oznacza to, że ktoś czyta Biblię w przeciwieństwie do tych, którzy nazywają się chrześcijanami, a Biblii nie czytają? Myślę, że każda odpowiedź na postawione pytania w jakiś sposób charakteryzuje postać biblijnego chrześcijanina, ale nie jest dla tej biblijności fundamentalna. Biblijny chrześcijanin z pewnością lubi mieć pod ręką Biblię, może ją mieć, w dzisiejszych czasach, nawet w telefonie, ale nie stanowi to o tym, że jest biblijny, bo i wojujący ateista może mieć aplikację z Biblią w swoim smartphonie i sprawnie się nią posługiwać, a czy określilibyśmy kogoś takiego mianem „biblijnego ateisty”? Biblijny chrześcijanin z pewnością zna wiele cytatów biblijnych, ale wiele cytatów biblijnych na pamięć zna też hołdujący tradycji prawosławny mnich z góry Athos. Biblijny chrześcijanin z pewnością czyta i lubi czytać Biblię, ale czytają ją także apologeci innych religii czy wojujący ateiści. Co zatem stanowi fundament tożsamości biblijnego chrześcijaństwa?

Myślę, że w naszym, polskim, kontekście kulturowym, niestety wielu chrześcijan określa siebie mianem biblijnych w kontrze do Kościoła Rzymskokatolickiego, z którego wyszli i to wszystko. Czy jednak opuszczenie Kościoła Rzymskokatolickiego jest powodem, by nazywać siebie biblijnym? Wielu ludzi, szczególnie ostatnio, dokonuje aktu tzw. apostazji. Czy oznacza to, że ludzie ci stali się przez to biblijni? Absolutnie nie. Wielu z nich odeszło z Kościoła Rzymskokatolickiego, ponieważ Kościół ten jest w tym kraju dla większości ludzi symbolem chrześcijaństwa, więc de facto było to ich pożegnanie z chrześcijaństwem. Jeśli więc ktoś odrzuca nauki i praktyki Kościoła Rzymskokatolickiego, i wierzy tylko Jezusowi, to jeszcze nie czyni go to biblijnym chrześcijaninem. Czym zatem jest biblijne chrześcijaństwo?

Biblijne chrześcijaństwo spogląda na Biblię jak na swój najwyższy autorytet, tak możemy w skrócie to zdefiniować. Jeśli więc ktoś określa siebie jako biblijnego chrześcijanina to oznacza, że Biblia, rozumiana jako żywe Słowo Boga, jest dla niego najwyższym autorytetem. Taki chrześcijanin nie uznaje żadnego innego wyższego autorytetu, do którego tu na ziemi mógłby się uciec po nieomylne i bezbłędne nauczanie w sprawach wiary, moralności i praktyki chrześcijańskiej. Dlaczego? Ponieważ to co Bóg zawarł w Pismach, które stanowią Biblię jest wystarczające, aby chrześcijanin był dosłownie ἄρτιος „kompletny” i do każdego dobrego dzieła w pełni przygotowany gr. ἐξαρτίζω. Greckie słowo ἄρτιος (artios) oznacza, że coś wypełnia całą przestrzeń do tego przeznaczoną, a więc wypełnia coś kompletnie. Zatem Pisma Święte – Biblia czyni człowieka, który jest Boży, kompletnym, innymi słowy żaden inny autorytet nie dołoży niczego więcej do tego co naucza Biblia, ponieważ to co jest potrzebne aby uczynić chrześcijanina kompletnym jest w Biblii. Jeżeli dołożymy do kompletu coś więcej niż jest wymagane do kompletu, to z kompletu czynimy coś wybrakowanego, ponieważ zmieniamy zakres kompletności. Co więcej, Biblia jest w stanie ἐξαρτίζω (eksartizo) czyli w sposób doskonały wyposażyć tak, aby człowiek był w stanie dokonywać wszystkich dobrych czynów to jest takich, które podobają się Bogu. Czy gdybyśmy dołożyli jakiś autorytet extra, który by wyposażał nas w więcej, to czy w ten sposób bardziej podobaliśmy się Bogu czy też wykroczylibyśmy za to co się Bogu podoba, wkraczając w strefę samosprawiedliwości. Biblia według Biblii jest w pełni wystarczalna dla chrześcijanina co do doktryny oraz praktyki, co musi być prawdą jeżeli Biblia jest Boskiego pochodzenia, ponieważ ten, od którego pochodzi jest źródłem wszelkiej prawdy i poznanie prawdy jest możliwe tylko dzięki Niemu. Takie zrozumienie autorytetu Biblii jest fundamentalne dla tożsamości biblijnego chrześcijaństwa.

Powstaje w tym miejscu pytanie czy jako biblijni chrześcijanie możemy mieć inne autorytety poza Biblią? Otóż podkreślana, przez trwającą od 500 lat Reformację, zasada sola Scriptura nie oznacza solo Scriptura czyli Pismo jedynie, a wszystko inne wyrzucamy do kosza lub palimy na stosie. Niestety dzisiaj zauważam coraz więcej osób, które twierdzą, że Biblia i ławeczka w parku im wystarczy, bo nikt ich nie musi nauczać, gdyż mają Ducha Świętego jako namaszczenie i to On ich prowadzi w zrozumieniu Słowa. Jest to ewidentnie odwołanie się do 1J 2:27, ale czy jest to odwołanie uzasadnione? Otóż Jan pisze te słowa w kontekście, a kontekstem są ci, którzy zwodzą czyli odrzucają lub fałszują naukę apostolską. Pozostając w tym kontekście Jan zwraca się do wierzących mówiąc, że nie ma konieczności aby pewni ludzie ich nauczali. Słowo tłumaczone w Biblii UBG jako ktoś to gr. zaimek osobowy τις (tis) oznaczający pewnych, w tym przypadku domyślnie ludzi, a zatem biorąc pod uwagę kontekst tego fragmentu ci pewni ludzie to zwodziciele, o których wspomina werset wcześniej. To zatem co Jan pisze to nie zapewnienie, że chrześcijanie nie potrzebują nauczycieli, ale przypomnienie, żeby chrześcijanie nie dawali posłuchu tym, którzy odrzucają lub przekręcają doktrynę apostolską, ponieważ prawdziwych nauczycieli ustanawia sam Bóg, zaś ci, którzy przeciwstawiają się zdrowej nauce, nie mają takiego autorytetu, a jednak próbują występować w roli nauczycieli. Nie jest to zatem ze strony Jana, w żadnym wypadku, wezwanie do solo Scriptura. Co więcej, choć Biblia potwierdza doktrynę sola Scriptura, to całkowicie odrzuca solo Scriptura choćby w Ef 4:11, gdzie Pismo poucza nas, że nauczyciele i pasterze są darem Chrystusa dla kościoła czy w 1Tm 3:15 gdzie Paweł apostoł wyraźnie naucza, że filarem i wsparciem Prawdy nie jest samotny chrześcijanin z Biblią w ręku, a lokalny zbór, który jest domem Boga żyjącego. Pismo nie definiuje tu lokalnego zboru w jakichś ramach czasowych, więc można słusznie uznać, że lokalny zbór ma być filarem i podporą Prawdy na przestrzeni całej swej historii, co zakłada przekaz w formie tradycji czyli spuścizny nauczania opartego na Bożym Słowie i z niego wynikającego. Zatem regula fidei, które wypracowano na podstawie Biblii przez wieki, a które, jak choćby Credo Nicejsko – konstantynopolitańskie czy Londyńskie Wyznanie Wiary z 1689 r., mogą stanowić w zborze autorytety wiary, jednakże zawsze są one podporządkowane najwyższemu autorytetowi jakim jest Biblia. Stosując więc zasadę solo Scriptura sprzeciwiamy się zasadzie sola Scriptura, która to definiuje i nadaje tożsamość biblijnemu chrześcijaństwu, ponieważ nie można być biblijnym, jednocześnie łamiąc zasady, których bezpośrednio i jasno naucza Biblia.

Kolejnym pytaniem, które się pojawia, jest: w jakim zakresie, jako biblijni chrześcijanie, uznajemy autorytet Biblii. Współcześnie to zagadnienie dzieli nawet szeroko rozumiany protestantyzm. W ramach tego zagadnienia wiele kościołów, które funkcjonują historycznie jako protestanckie, ale w wyniku działań różnych myśli, na przestrzeni historii, przyjęło liberalną zasadę kontekstualizacji biblijnego przekazu w świetle jakiegoś nadrzędnego konsensusu społecznego w kwestii kulturowego pojęcia rzeczywistości. Starcie z tym światopoglądem może być dla wielu biblijnych chrześcijan trudne, ponieważ wymaga albo mocnego ugruntowania w wierze i zrozumieniu autorytetu Biblii, albo ucieczki od jakiejkolwiek konwersacji, by zachować wiarę, albo poddania się narracji tej grupy, która choć nazywa siebie chrześcijańską, odcina i odrzuca wszystkie korzenie, jakie łączą ją z tym co jest w swojej naturze chrześcijańskie, w ten sposób dokonując redefinicji pojęcia chrześcijaństwa. Biblia dla tej grupy stanowi świadectwo historii kształtowania się religijnej świadomości beduińskiego narodu Hebrajczyków, a później pierwotnego chrześcijaństwa. Biblia jest zatem księgą założycielską, nadającą tożsamość tym grupom, ukształtowaną w pewnym kontekście kulturowo – cywilizacyjnym, który nie jest tożsamy z tym w jakim żyje współczesny człowiek, dlatego też choć Biblia może być pewnym punktem odniesienia, to nie może być w pełni autorytatywna, gdyż tak naprawdę niczego co w niej jest nie możemy być pewni, ponieważ nie wiemy ile w tym wszystkim jest historii a ile mitologii. Chrześcijaństwo zawsze wskazywało na swoją wyjątkowość jako religia historyczna, więc księgi założycielskie muszą zawierać historyczne punkty odniesienia, ale nie wiemy ile jest prawdziwej historii w historii biblijnej, a ile jest tam założycielskiej mitologii, stąd też nie wiemy ile historycznego Jezusa jest w Biblii, a ile jest tam „Jezusa wiary” czyli Jezusa mitu założycielskiego. Według badaczy tej należących do tej grupy, nie wiemy, jakie księgi biblijne były kanoniczne w czasach Jezusa, jakie Jezus z całą pewnością uważał za kanoniczne, czy w ogóle pierwszy kościół pisma apostolskie uważał za Biblię, co tak naprawdę kościół do IV w. uważał za kanoniczne, itp. W tej narracji de facto nic wiemy, dlatego autorytatywne mogą być tylko doświadczenia religijne przeżywane w kontekście kultury, w której żyje ten kto je przeżywa. Jeśli zatem zgodnie z tym co naucza ta grupa sitz im leben (życiowe osadzenie, pierwotny kontekst) Biblii nie jest istotny do interpretacji Biblii, to możemy modelować kontekst wg własnego uznania zgodnie z konceptami współczesnej kultury – sola cultura.

Inną kwestią, wciąż w ramach tego samego pytania, jest rzymskokatolickie rozumienie autorytetu Biblii. Myślę, że większość rzymskich katolików niezbyt pojmuje to zagadnienie i zapewne mało ich to obchodzi, ale jest ono kluczowe zarówno dla katolickiej jak i ewangelicznej tożsamości. Otóż Kościół Rzymskokatolicki uznaje, wierzy i podaje do wierzenia, że Pisma Święte, zwłaszcza Nowego Testamentu, powstały w ramach tradycji Kościoła wobec tego podlegają interpretacji tegoż Kościoła, a dokładniej jego nauczycielskiego urzędu, który jednoczy następców apostołów z następcą apostoła Piotra czyli papieżem Rzymu, przez co jest to interpretacja nieomylna.Tak właściwie toKościół Rzymu naucza o konieczności objawienia na temat objawienia, ponieważ spisane objawienie jako niepełne i trudne do zrozumienia oraz powstałe w ramach tradycji, musi być w ramach tej tradycji interpretowane, a przez to podlega interpretacji, która jest owocem działania Ducha Świętego poprzez nauczycielski urząd kościoła. Tak więc jak przez apostołów przyszło spisane objawienie, tak przez ich następców przychodzi interpretacja. Takie pojęcie Biblii zakłada konieczność istnienia Kościoła, wewnątrz, którego tylko, Biblia ma jakikolwiek autorytet. Takie postawienie autorytetu Kościoła ponad autorytet Biblii całkowicie odrzuca obiektywny charakter Pism zarówno Starego, jak i Nowego Testamentu. Wg Rzymu, nie ma w księgach nic co czyniłoby je obiektywnie autorytatywnymi wobec nie tylko Kościoła ale i całego świata. Natchnienie tych ksiąg jest o tyle prawdziwe o ile Kościół uznał ich kanoniczność, co sprawia, że cały autorytet spoczywa na Urzędzie Nauczycielskim Kościoła, w związku z tym lepiej jest nie czytać Biblii, niż nie słuchać papieża nauczającego wraz z biskupami. Dla wierzących biblijnie jest to argument całkowicie nie do przyjęcia, ponieważ natchnienie tekstu jest niezależne od jego rozpoznania przez Kościół lub nie, ale od tego czy wyszedł on z Bożych ust (theopneustos). Uznanie obiektywnego autorytetu Biblii wobec Kościoła jako żywego Słowa, umieszcza każdy i wszystkie zbory lokalne chrześcijan w pozycji dialogu z Bożym Słowem, przez które są osądzane i pouczane.

c.d.n.