Autorytet Biblii cz. V. Co jest natchnione?
Nikt nikogo nie przekona, że Pismo Święte jest Słowem Bożym, jeśli nie uczyni tego Duch Święty. Człowiek, w swojej wrogiej postawie wobec Boga, nie przyjmie do wiadomości tego faktu. Nawet gdyby sam Wszechmocny Stwórca stanął przed nim i osobiście zaświadczył, że tak się rzeczy mają, to już kilka chwil później, próbowałby wyjaśnić sobie ten fenomen w świetle swojego pragnienia i wynikającego z tego założenia, że przecież tak naprawdę Boga nie ma. Dlatego, działanie Ducha Świętego, aby przekonać człowieka do autorytetu Pisma, musi być wewnętrzne, a nie zewnętrzne.
Kiedy więc prowadzimy dyskusję dotyczącą kwestii natchnienia, robimy to wewnątrz grupy ludzi, która, w taki czy inny sposób, to natchnienie Bożego Słowa uznaje, niezależnie od tego czy przyjmuje doktrynę sola Scriptura czy też nie. Jak wspomniałem w poprzednim artykule z tej serii, stosunek wobec doktryny sola Scriptura jest kwestią starcia się autorytetów. Z jednej strony wówczas, mamy najwyższy i wystarczalny autorytet Pisma, a z drugiej strony najwyższy i wystarczalny autorytet instytucji magisterium kościoła. Pytanie, jakie w związku z tym się pojawia, to: Co tak naprawdę jest natchnione.
W ten sposób pytamy, tak naprawdę, o zakres natchnienia czyli co możemy objąć tym pojęciem. Czy pojęcie natchnienia jest ograniczone do zbioru Pism Świętych Nowego i Starego Przymierza, czy też istnieje coś więcej, co możemy określić tym terminem, a co do tego zbioru nie przynależy? Mam tu oczywiście na myśli tzw. tradycję apostolską czyli niespisany przekaz ustny, objawiający się w zdefiniowanych przez Magisterium praktyce oraz nauczaniu kościoła, a sięgający podobno czasów apostolskich. Tradycja ta, jako dopełnienie spisanego objawienia Bożego, jest częścią nauczania nie tylko Kościoła Rzymskokatolickiego, ale też innych kościołów, przy czym formy definiowania tej tradycji pozostają różne.
Dla przykładu, tradycja rzymskiego katolicyzmu kładzie nacisk na urząd papieża Rzymu, jako prawdziwego symbolu jedności Magisterium, a więc i prawdziwości jego orzeczeń. Oznacza to, że Magisterium tylko w jedności z papieżem może działać nieomylnie, a co więcej, sam papież w specjalnych okolicznościach posiada charyzmat nieomylnego wskazywania co jest, a co nie jest częścią tradycji apostolskiej. Z drugiej strony prawosławie i inne kościoły orientalne, odrzucają pogląd na urząd papieski, jako gwaranta nieomylności, a jako autorytet nieomylnego ustanawiania co jest, a co nie jest tradycją, upatrują w koncyliarnym działaniu biskupów. Tak więc, w tym miejscu zarysowuje się różnica w pojmowaniu autorytetu definiującego i weryfikującego tradycję. Inne są też formy ekspresji tej tradycji, podczas gdy na zachodzie przybiera to formę teologicznie nieomylnego wykładu, to na wschodzie liturgia stała się nieomylnym wyrazem tejże tradycji.
Skoro nie ma zgodności co do autorytetu, który definiuje co jest tradycją, zachodzi konieczność zadania pytania: gdzie można szukać fundamentu, na którym można by było oprzeć zasadność twierdzenia tych kościołów na temat tradycji. Innymi słowy, gdzie lub u kogo możemy szukać potwierdzenia tego, co ciała nauczające tych kościołów przedkładają do wierzenia.
Wspólnym i niepodważalnym fundamentem jest Pismo Święte, jako historyczny dokument źródłowy chrześcijańskiej wiary. W związku z tym, powinno być brane, przede wszystkim, pod uwagę w definiowaniu każdej doktryny, w tym również doktryny ustnej tradycji apostolskiej. Niektórzy oponenci doktryny sola Scriptura natychmiast wskażą na inne źródła wiary chrześcijańskiej, które uznają za równie autorytatywne jak Pismo, a mianowicie na Ojców Kościoła. Pytanie, jakie w związku z tym należałoby postawić to: czy Ojcowie mieli do Pisma taki sam stosunek, jak współcześni obrońcy tradycji, którzy się na nich powołują.
Odpowiadając na to pytanie, chciałbym w tym miejscu podkreślić, że w historii kościoła nie występuje tzw. consensus patrum czyli powszechna zgoda ojców zawsze i we wszystkim, a niestety często jest to argument przywoływany przez zwolenników doktryny ustnej tradycji apostolskiej. Dlatego warto podkreślić, że ojcowie, jak choćby Atanazy Aleksandryjski (De Synodis 6) czy Hipolit Rzymski (Przeciw Noetosowi 3) wyrażali wiarę w ostateczną wystarczalność Pisma Świętego jako fundamentu każdej doktryny kościoła powszechnego, stając tym samym na antypodach tego co współcześnie twierdzi choćby Kościół Rzymskokatolicki. Również Augustyn z Hippony (O chrzcie 2.3.4) wyraźnie poddaje jakiekolwiek pisma chrześcijańskich autorów autorytetowi Pisma, o którym pisze, że jest absolutnie unikalne. Trudno więc uznać za zasadne twierdzenie, jakoby sami ojcowie, tradycję ustną uznawali za natchnioną na równi z Pismem.
Wracając do Pisma, przyjrzyjmy się w jaki sposób zakres natchnienia definiuje samo Pismo Święte, czyniąc to przy pomocy pióra apostoła Pawła. W 2Tm 3:16 Apostoł w odniesieniu do Pisma używa greckiego terminu theopneustos, który w Biblii pojawia się tylko raz i użyty w tym właśnie miejscu stanowi tzw. hapax legomenon. Choć występuje w całej Biblii tylko raz, nie oznacza to, że termin jest niezrozumiały, a my nie jesteśmy w stanie go zdefiniować. Paweł kierując list do Tymoteusza, używa tego słowa wyraźnie zakładając, że Tymoteusz zrozumie jego znaczenie w odniesieniu do Pisma. A zatem, byśmy mogli zdefiniować znaczenie tego słowa, a następnie jego zakres, przyjrzyjmy się najpierw samemu wyrazowi.
Przymiotnik theopneustos jest wyrazem złożonym, dwuczłonowym, składającym się z: rzeczownika θεός (theos) Bóg oraz czasownika πνέω (pneō) oddychać, dmuchać, tchnąć. To jakie wyrazy weszły w skład tego terminu oraz jego funkcja gramatyczna definiują jego znaczenie. Jak już wspomniałem, jest to przymiotnik, a przymiotnik, jak w każdym języku, pełni głównie rolę atrybutywną czyli nadaje rzeczownikom atrybuty czyli inaczej cechy. Zatem przymiotnik theopneustos oznacza coś, co jest tchnięte przez Boga, niczym oddech. Kiedy ktoś przemawia, wraz ze słowami wydobywa się również oddech czyli tchnienie, a w tym konkretnym przypadku tą osobą jest Bóg. Na co więc, tak naprawdę, logicznie wskazuje ten wyraz? Na pochodzenie. Paweł używając tego przymiotnika chce wskazać, skąd pochodzi to, do czego odnosi tego ten termin.
Rozumiejąc rolę jaką pełni wyraz theopneustos, należałoby się przyjrzeć do czego się odnosi czyli co apostoł Paweł chce opisać jako pochodzące od Boga. Zazwyczaj w strukturze gramatycznej greki koine, przymiotnik jest zgodny z rzeczownikiem, który opisuje, to znaczy, że przypadek odmiany rzeczownika i rodzaj są takie same jak przymiotnika. W tym konkretnym przypadku theopneustos odnosi się więc do wyrażenie pasa graphe, które tłumaczymy jako każde pismo. Czy używając zwrotu każde pismo, Paweł chciał zakomunikować, że wszystkie dokumenty tekstowe, jakie kiedykolwiek powstały, pochodzą od Boga? Jak zawsze w takich przypadkach, światło na znaczenie rzuca bezpośredni kontekst, który Paweł ustanawia wcześniej, a mianowicie w wersecie 15, pisząc, iż Tymoteusz od małego zna hiera grammata czyli Pisma Święte. W ten sposób, przede wszystkim, najpierw zostaje ustanowiona kategoria Świętych Pism, a następnie pochodzenie każdego pisma, które do niej przynależy. Każde więc pismo, które jest zwarte w zbiorze Pism Świętych pochodzi od Boga.
Po pierwsze, użyty tu argument obrońców tradycji jest, przede wszystkim, tzw. argumentem z ciszy (argumentum ad ignorantiam). Przy użyciu tego argumentu, próbuje się udowodnić tezę wykazując, że teza przeciwna nie może być udowodniona. Jest to oczywisty błąd logiczny, który w tym konkretnym przypadku oznacza, iż skoro na podstawie Pisma, nie można udowodnić, że poza Pismem nie istnieje nic, co jest theopneustos, gdyż Pismo nie mówi, iż nie istnieje, oznacza to zatem, że coś takiego istnieje i tym czymś jest właśnie tradycja. Problem z tym twierdzeniem leży głównie w tym, że nie wynika ono z egzegezy Pisma, a raczej jest próbą eisegezy na podstawie nauczania kościoła, które to z Pisma bezpośrednio nie wynika. Pismo jednak nie pozostawia swojej wyjątkowej natury nieuzasadnionej.
Otóż, apostoł Paweł, we wspomnianym fragmencie Listu do Tymoteusza pisze, że wszelkie napominanie, poprawianie i wychowanie przynosi korzyść, gdy wynika z Pisma.
2Tm 3:16 UBG
Całe Pismo jest natchnione przez Boga i pożyteczne do nauki, do strofowania, do poprawiania, do wychowywania w sprawiedliwości
Użyty wobec Pisma przymiotnik ōphelimos demonstruje nam użyteczność Pismo i korzyść z tego płynącą. W czym jednak Pismo jest takie użyteczne i jakież to korzyści płyną z jego użycia?
Cztery użyte w tekście rzeczowniki: nauczanie, napominanie, poprawianie i wychowanie dotyczą bezpośrednio kwestii doktrynalnych, i to w tych kwestiach, wg Pawła, całe Pismo jest ōphelimos czyli przynosi zysk. Dlaczego jednak Pismo miałoby przynosić nam zysk? Gdyż cała jego treść pochodzi od Boga, a w związku z tym posiada szczególny oraz najwyższy autorytet. Pismo z racji tego, iż pochodzi od Boga, posiada wyjątkowy autorytet, ponieważ jego źródłem jest przemawiający w całym Piśmie Bóg.
Apostoł nie zatrzymuje się jednak tylko na charakterze Pisma, ale przechodzi dalej i demonstruje cel tego wyjątkowego autorytetu, a jest nim pełne wyposażenie wierzącego do wszelkiego dobrego dzieła. To jest ten zysk, który wynika wynika wyłącznie z Pisma. Celem natchnionego przekazu Pisma jest pełne wyposażenie wierzącego do wszystkiego tak, aby postępował zgodnie z wolą Boga (wszelki dobry uczynek). Pismo zatem, zgodnie z argumentem Apostoła, jest w pełni wystarczalnym narzędziem danym przez Boga do wyposażania wierzących w kwestii tego w co wierzą i co praktykują. Gdyby istniałoby cokolwiek innego poza Pismem, co pochodzi od Boga i jest konieczne do pełnego wyposażenia chrześcijanina w kwestiach wiary oraz praktyki, to Pismo nie mogłoby, jako pochodzące od Boga, podkreślać w sposób, jaki to robi, swojej unikalności co do pochodzenia, autorytetu oraz wystarczalności. Zatem istnienie autorytatywnej tradycji ustnej zaprzeczałoby twierdzeniu Pisma na swój własny temat, a przez to podważałoby fakt jego natchnienia.
Po drugie, jeżeli „apostolska tradycja ustna” miałaby być, w taki sam sposób jak Pismo, przekazem natchnionym, to w jaki sposób możemy zweryfikować to twierdzenie? W jaki sposób tradycja wskazuje na siebie jako przekaz natchniony? Tradycja ma charakter ustny, w związku z tym nie jesteśmy w stanie znaleźć żadnego zapisu takiego twierdzenia. Oczywiście można odwoływać się w temacie tradycji ustnej do ojców kościoła, ale wówczas ich czynimy autorytatywnym źródłem, a w związku z tym powstaje pytanie: Na jakiej podstawie to robimy? Przy okazji pojawia się inne pytanie: Czy ojcowie definiują tradycję w taki sam sposób, jak jest definiowana współcześnie?
Należy sobie jasno i wyraźnie powiedzieć, że nie ma żadnej możliwości weryfikacji autorytetu tradycji poza twierdzeniem kościoła, ale wówczas, autorytet tradycji ustnej staje się zależny od autorytetu kościoła, co z konieczności również redukuje i czyni zależnym od autorytetu kościoła autorytet Pisma, co w oczywisty sposób jest wbrew twierdzeniu samego Pisma. Nie ma więc żadnego fundamentu do uznania tradycji ustnej jako przekazu natchnionego, poza twierdzeniem samego kościoła. Uznanie autorytetu tradycji, jest więc przede wszystkim uznaniem autorytetu kościoła w kwestiach, które jako instytucja sobie przypisuje. Przy tej okazji warto przypomnieć, że różne kościoły, odwołując się do pierwotnego kościoła, widzą siebie ekskluzywnie jako jego kontynuatorów, a przez to roszczą sobie prawo do definiowania i ustanawiania tradycji ustnej. To oczywiście zwiększa ilość wątpliwości i prowadzi do kolejnych pytań, jak choćby: W jaki sposób możemy zweryfikować autorytet, który każdy z tych kościołów sobie przypisuje, gdyż każdy z nich rości sobie prawo do bycia tym jedynym, założonym bezpośrednio przez Pana Jezusa kościołem, który kontynuuje swoją egzystencję i nauczanie przez wieki?
Tak czy inaczej, ze względu na to, w jaki sposób Pismo opisuje swoją unikalność, nie ma podstaw, by twierdzić, że istnieje coś więcej, co może mieć, ze względu na swoje pochodzenie, identyczny autorytet jak Pismo. W związku z tym pozwolę sobie na ostatnią uwagę. Gdyby tradycja ustna miała boskie pochodzenie i byłaby konieczna do nauczania, napominania i wychowania tak, aby chrześcijanin był w pełni wyposażony do wszelkiego dobrego dzieła, to czy Pismo, które samo jest przekazem natchnionym, nie kierowałoby naszej uwagi na tradycję? Czy Bóg zapomniał w Piśmie wspomnieć o tradycji, prowadząc apostoła Pawła, wtedy kiedy pisał o unikalności i wystarczalności całego Pisma, jednocześnie nie wspominając nic o jakiejkolwiek autorytatywnej tradycji ustnej? Wydaje się być oczywistym, że gdyby Bóg dał nam dwa, wzajemnie się uzupełniające, źródła objawienia, to jedno musiałoby wskazywać na drugie, a tymczasem nigdzie w Piśmie nie znajdziemy nic na temat istnienia, równie autorytatywnego, ustnego apostolskiego przekazu, który na przestrzeni wieków musi być definiowany przez kościół.
Tak czy inaczej, ze względu na to, w jaki sposób Pismo opisuje swoją unikalność, nie ma podstaw, by twierdzić, że istnieje coś więcej, co może mieć, ze względu na swoje pochodzenie, identyczny autorytet jak Pismo. W związku z tym pozwolę sobie na ostatnią uwagę. Gdyby tradycja ustna miała boskie pochodzenie i byłaby konieczna do nauczania, napominania i wychowania tak, aby chrześcijanin był w pełni wyposażony do wszelkiego dobrego dzieła, to czy Pismo, które samo jest przekazem natchnionym, nie kierowałoby naszej uwagi na tradycję? Czy Bóg zapomniał w Piśmie wspomnieć o tradycji, prowadząc apostoła Pawła, wtedy kiedy pisał o unikalności i wystarczalności całego Pisma, jednocześnie nie wspominając nic o jakiejkolwiek autorytatywnej tradycji ustnej? Wydaje się być oczywistym, że gdyby Bóg dał nam dwa, wzajemnie się uzupełniające, źródła objawienia, to jedno musiałoby wskazywać na drugie, a tymczasem nigdzie w Piśmie nie znajdziemy nic na temat istnienia, równie autorytatywnego, ustnego apostolskiego przekazu, który na przestrzeni wieków musi być definiowany przez kościół.
